Idea

Jeśli to czytasz, pewnie niejeden wieczór spędziłeś na polowaniu na internetowe okazje na znanych portalach aukcyjnych, szukając używanego sprzętu audio - wzmacniacza, gramofonu, kolumn czy innego ustrojstwa, które:
- nie jest ci niezbędne do życia, 
- nierzadko zagraca sporą połać mieszkania, 
- wymusza wyszukiwanie coraz to nowych tłumaczeń dla "lepszej połowy" (było za półdarmo, zawsze chciałem posłuchać, to tylko na chwilę, jakby co sprzedam itp., itd), 
- zabiera czas i zmusza do poszukiwania coraz to doskonalszych form finansowania (skarbonka, fuchy na boku, zdalne zlecenia). 
Jeśli nie jesteś bohaterem tego artykułu i na której z powyższych pytań odpowiedziałeś twierdząco, całkiem możliwe, że zerkniesz na naszego bloga częściej niż raz w tygodniu. 

Bohaterem poszczególnych wpisów będą ciekawe, choć nie zawsze kultowe i audiofilskie, urządzenia służące odtwarzaniu muzyki: nieważne, czy zamykasz oczy na pierwsze dotknięcia klawiszy przez Goulda; kiwasz głową w rytmie nadawanym przez Bonhama czy unosisz się wraz z improwizacjami Birda, najważniejszy jest dźwięk i sposób, jak go odbieramy. Subiektywny walor recepcji muzyki jest zwykle tym, co ledwie wyziera z poematów na cześć kolejnych, coraz to nowszych i równie kosztownych, gadżetów służących do jej odtwarzania. Truizmem trąci myśl, że wszyscy słyszymy inaczej, jednak bez akceptacji tego truizmu będziemy zdani na to, co PRZECZYTAMY na łamach prasy/internetu. Nic nie zastąpi osobistego OSŁUCHANIA - jest to dziś łatwiejsze niż kiedykolwiek, a recepta jest nieco przewrotna: 
- omijajcie sklepy dla mądrych inaczej, 
- takoż loże z antywibracyjnymi podkładkami pod gramofon za pierdyliard złotych,
- jak najmniej lektur internetów z mędrcami forumowymi na czele,

za to:

- odszukajcie lokalne komisy/lombardy z elektroniką i zaprzyjaźnijcie się z właścicielem (OK, ten ostatni człon to szemrany, przepraszam szeptany marketing na rzecz Wielkiego Lobby Elektrokomisów),
-  urządzajcie cotygodniowe przejażdżki po sprzedających na portalach internetowych w waszej okolicy i bezlitośnie żądajcie odsłuchu oferowanego sprzętu,
- rozmawiajcie z osobami, które lokalnie serwisują sprzęt audio - podkreślam, że chodzi o spotkanie rzeczywiste z osobą, która wam lub znajomym uratowała ukochanego klamota.

Jeśli doczytałeś do tego miejsca, z pewnością zastanawiasz się, gdzie tu miejsce dla bloga, którego właśnie czytasz, skoro za podstawową wartość każdego, kto chce rzucić się w świat hi-fi z drugiej ręki rekomendujemy osobiste doświadczenie. Otóż secondstereo ma być źródłem impulsów do nowych poszukiwań oraz wskazówką, pozwalającą zorientować się w szacunkowej cenie nowego obiektu pożądania, pozwalającego użyć wirtualnego gumowego młotka i dojść do wniosku, że za "ale wypas-wintydż-filski sprzęt, muszę go mieć" jakiś czas temu ktoś nie zaoferował nawet czapki drobnych, albo sprzęt, który z niekoniecznie brzmieniowych powodów do niedawna zalegał półki/strychy/wystawki zaczyna drożeć, bo zmienia się wizja tego, co już jest wintydż, a co jeszcze jest klamotem (vide klocki z kolorowymi klawiszami w stylu Aiwy czy ukochane w pewnym momencie lat 80-tych suwakowe potencjometry). 

Jednym słowem - któż nie chciałby być źródłem inspiracji, a przy tym chłodną kalkulacją?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Philips 22RH433/01Z

Firmy Philips nie trzeba nikomu przedstawiać - choć dziś coraz mniej kojarzy się ze sprzętem audio, a bardziej z branżą AGD/RTV, to niegdyś ...